No dobra xD Koleżanka obiecała mi ciasteczko, jak to opublikuje, więc macie! Ostatnio mam tendencje do dialogów...
I coś myśle, że po tym rozdziale znienawidzicie Kaname xD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaczęła się walka. Hayato napierał na niego ze złością, co jakiś czas spoglądając na dziewczynę.
- Nie rozpraszaj się, wampirku! - Blondyn odepchnął go do tyłu tak, że ten przeleciał przez pół kościoła i rozbił się na ołtarzu. O dziwo ołtarz był wytrzymały i się nie rozwalił. Hayato skupiwszy wzrok dostrzegł, że jest z Veranium - metalu, który powoduje utratę magicznych zdolności. Szybko odskoczył od niego. - Hej, Kajitami! Co ty na ostateczny pojedynek? - Rzucił z pogardą w głosie. Nie czekając na odpowiedź znów wziął na ręce błękitnooką i w mgnieniu oka znalazł się przy veraniowym ołtarzu, na którym położył dziewczynę. Momentalnie na jej policzku pojawiła się blizna koloru krwi, a po chwili z verniowej płyty wysunęły się dziwne rury, które przygwoździły dziewczynie wszystkie kończyny, oplotły się wokół szyi lekko ja dusząc i wokół brzucha. Ten ruch jeszcze bardziej rozzłościł wampira. Czerwonooki mocniej zacisnął pięść i przyjął pozycję bojową. Wtedy zmiennokształtny uśmiechnął się i pstryknął palcami. Z podłoża wysunęły się veraniowe macki, które oplotły się wokoło całych nóg Hayato, a potem i rąk. Temu powoli zbladł kolor oczu, aż w końcu nie był w stanie ustać na nogach i musiał polegać na podpórkach. - Chyba nie myslałeś, że mnie pokonasz, wampirzyku? - Kaname skomentował na dobicie, po czym Hayato kompletnie stracił przytomność. - Jejku, jejku... Tatku, mam dla ciebie dwa prezenty! - Powiedział chwilę później odwracając się w stronę zakrystii.
- Brawo synu. Wykonałeś misję. Tego wampira zabiorę ze sobą, a z Arią możesz zrobić co chcesz. W końcu za parę dni weźmiecie ślub. - Powiedział gruby mężczyzna w sułtanie. To był ojciec młodego Sakody, który właśnie odchodził na emeryturę, dokładniej po ślubie z Arią. Grubas uniósł rękę i tym samym siłą woli podniósł Hayato wraz z kawałkami veranium. Rodzina Sakoda słynęła z wielkiej siły i najlepszych terenów. Między innymi właśnie przez wzgląd na kopalnie verianium, które mogli kontrolować. Kiedy ojciec zniknął Kaname podszedł do ołtarza.
- Hej obudź się. - Klepnął dziewczynę w policzek, ale ta się nie obudziła. - Bo inaczej będę musiał... - Wyszeptał jej na ucho po czym pocałował. Dobrą chwilę drażnił jej podniebienie językiem, ale ta wciąż się nie obudziła. - Taki pocałunek to dla ciebie nic, co? - Znów się uśmiechnął po czym polizał jej szyję. Layla coś jęknęła przez sen, ale nadal się nie obudziła. - Jejku, co ja z tobą będę mieć? - Pstryknął palcami i wiązania dziewczyny wróciły do veraniowej płyty. Kaname następnie wziął ją na ręce j zaczął kierować się do zakrystii.
Kiedy znalazł się w małym pomieszczeniu nagle dziewczyna się do niego przytuliła. Wymamrotała coś i złapała za jego koszulę. Nie da się ukryć, że chłopak był wyraźnie zdziwiony. Jak widać przez sen nie zdaje sobie sprawy z sytuacji w jakiej się znajduje. Uśmiechnął się po czym ręką, którą trzymał ją pod kolanami, zaczął miziać jej uda. Dziewczyna znów coś jęknęła i mocniej przytuliła się do blondyna. Ten ponownie się uśmiechnął i ruszył w kierunku swego pokoju, który znajdował się za entym korytarzem za zakrystią.
>>>Pokój Kaname<<<
Layla w końcu się ocknęła. Rozejrzała się po pomieszczeniu i stwierdziła, że juz nie jest w szkole, ale w czyimś pokoju, na pewno nie swoim. Po chwili stwierdziła także, że jest w samych majtkach i leży na łóżku. Trochę oprzytomniała i poczuła ciężar.
- Widzę, że w końcu się obudziłaś, księżniczko. - Zażartował zmiennokształtny, który właśnie zbliżył się do twarzy dziewczyny tak, że dzieliło ich zaledwie parę milimetrów. Layla momentalnie zamarła. Poczuła jego jedną dłoń na piersi, a drugą na pośladkach. Otwarła szeroko oczy i rozwarła buzie. - Będzie z ciebie kłopotliwa żonka, żeby cie obudzić musiałem się natrudzić. - Błękitnooka odepchnęła go i cofnęła się na sam kraniec łóżka po czym spojrzała na siebie. Była cała w malinkach. Do jej oczu napłynęło parę łez, po czym ona sama zeskoczyła z łóżka i podbiegła w stronę drzwi. Były zamknięte. Odwróciła się w ich kierunku plecami i zakryła piersi.
- Wypuść mnie. - Powiedziała z lekkim strachem w głosie. Blondyn wybuchł śmiechem.
- Nie. - Powiedział, czego błękitnooka się spodziewała.
- WYPUŚĆ MNIE! - Wydarła się na cały głos i szczerze za wszystkie czasy. Chłopakowi bębenki popękały. Jej oczy zaświeciły się na czerwono i ukazała się blizna na lewym policzku. Ten krzyk można porównać do ryku smoka. Jednak za dosłownie moment poczuła straszne kłucie w klatce piersiowej i złapała się za serce. Ból był okropny i za chwilę upadła na ziemię.
- Jejku! Już wiem dlaczego porównuje się Arie do smoków. - Uśmiechnął się chłopak podchodząc do Layly. - Ten pokój jest wykonany z całości z veranium, a na dodatek masz mały prezencik od mnie na szyi. - Przyklęk obok niej i złapał za podbródek. Kiedy dziewczyna poczuła się trochę lepiej podniosła rękę i dotknęła owego prezentu.
- Obroża... - Wyszeptała i spojrzała w oczy blondynowi. Jego zielony wzrok przeszył ją na wylot i zgotował jej niepokojący dreszcz.
Specjalnie dla Was! Ta chwila, mojego aktorstwa xD
Dość krótka notka, ale cóż xd nie miałam gdzie zakończyć. Następna za 3 komentarze!
Chcecie jakiś rozdział pełen... zboczeństw? Bo 9 może taki być :3
~Yui
Chcecie jakiś rozdział pełen... zboczeństw? Bo 9 może taki być :3
~Yui